Proces o czary
Proces o czary, polowanie na czarownice to popularne nazwy procesu karnego, w którym oskarżonemu stawia się zarzut uprawiania magii.
W Europie najwięcej procesów o czary miało miejsce pomiędzy XV a XVII wiekiem. Ich liczba wzrosła zwłaszcza w okresie reformacji i kontrreformacji, a okres największych prześladowań to lata 1570–1630. Szczególny rozwój procesów o czary miał miejsce w nowożytności. W Szkocji rozpoczęły się one wraz z wprowadzeniem anglikanizmu. Wśród zarzutów stawianych oskarżonym najczęściej pojawiały się: oddawanie czci diabłu lub paktowanie z diabłem, latanie na miotłach, gromadzenie się na sabatach, spółkowanie z inkubami lub sukkubami, kanibalizm, sprowadzanie chorób, opętań, śmierci, impotencji, niepłodności ludzi i zwierząt, profanacja mszy lub hostii konsekrowanej, spowodowanie gradobicia, zniszczenie plonów, kradzież. Historycy zauważają podobieństwa w procesach o czary i oskarżaniu o mord rytualny, np. zarzut czczenia diabła, porywania dzieci czy wytaczania krwi w celach magicznych. Zauważa się też występowanie obu tych zjawisk w obrębie chrześcijaństwa zachodniego, przy ich braku w kościele prawosławnym.
Do polowań na czarownice powołany został cały system prokuratorsko-śledczy oraz lekarski (uznano, iż lekarze potrafią odróżnić sprawy diabelskie od defektów somatycznych). Przyznanie się do winy było koronnym dowodem. Ówczesne prawo zezwalało – dla wymuszenia zeznań – stosować w toku śledztwa tortury (w niektórych krajach, np. w Szkocji; podczas gdy w Anglii i jej koloniach w tym samym czasie tortury były zakazane). Do oskarżenia wystarczało wskazanie kolejnych podejrzanych przez osobę już skazaną. Za szczególnie ważne dowody uważano powołanie przez dzieci, które uważano za niewinnych, a więc nieskażonych świadków, nawet kiedy przyznały się same do czarostwa. Stosowano też rozmaite próby mające wykazać winę lub niewinność oskarżonej. Do jednej z metod zaliczano próbę wody, która w praktyce dawała niewielkie szanse oskarżonej, która wrzucona do wody zazwyczaj nie szła na dno (co świadczyłoby o niewinności), ponieważ noszone wówczas obfite spódnice utrzymywały ją na powierzchni. Do „dowodzenia winy” stosowano także próby łez (jeśli nie potrafiła płakać, miała być czarownicą) lub ognia. Za stosowną zapłatę w Niderlandach można było przejść próbę wagi, aby uzyskać certyfikat niewinności (nikt nie został uznany po tej próbie za czarownika). Czasem też szukano na ciele lub pod skórą domniemanej czarownicy „diabelskiego znamienia”, wiązało się to z nakłuwaniem ciała (wynikało to z przekonania, iż miejsce to jest nieczułe na ból). Po „udowodnieniu” winy skazywano na spalenie na stosie lub na szubienicę. Wbrew powszechnemu przekonaniu procesy o czary nie zawsze kończyły się skazaniem na śmierć. Część kończyła się uniewinnieniem, stosowano też lżejsze kary np. chłostę, wydalenie z miejsca zamieszkania czy zmuszano do rekompensaty pieniężnej wobec domniemanej ofiary czarów.